Najszybciej jak tylko mogła udałam się do posesji Salvatorów. Wieczorem wyglądała naprawdę pięknie. Nie zważając na nic wbiegła do środka, gdzie w salonie spotkałam Damona popijającego swojego kochanego Burbona.
-Mów!- Wysapała
-Spokojnie, nie bądź taka narwana.- Dalej sączył swój "napój bogów".
-Damon jak możesz?! Wiesz jak bardzo się o niego martwię, więc nie baw się w podchody tylko powiedz mi do jasnej cholery o co chodzi i czego się dowiedziałeś!
-Może najpierw usiądź... Dla mnie to nic takiego, przyznam, że wręcz się cieszę. Ale dla ciebie... No więc Stefan porzucił swą wiewiórkowatą dietę. Widziałem jak karmi się ludzką krwią.
-Ale przecież on nad tym panuje! Panował... Coś ty mu zrobił?!
-Ja?!- Zapytał zdezorientowany.
-Od kiedy pamiętam namawiałeś go do tego żeby zaczął żywić się ludzką krwią! On by tego nie zrobił, nie wierze w to.
-Elena, posłuchaj mnie i mi nie przerywaj.- Powiedział łagodnie.- Wiem, że mówiłem przeróżne rzeczy, ale nigdy nie zmusiłbym własnego brata do czegoś czego on nie chce. Tym bardziej dlatego, że wiem ile to dla ciebie znaczyło i nadal znaczy. Jeżeli chcesz to z nim porozmawiam i jakoś sobie z tym poradzimy, ale musisz mi zaufać.- Niepewnie ją przytulił.
-Przepraszam cię. Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Dziękuje, że tyle dla mnie robisz. Jesteś prawdziwym przyjacielem, a ja wstrętną jędzą. Jeżeli będziesz miał mnie dość to mi powiedz.- Powiedziała znacznie spokojniej.
-Co ty mówisz? Zawsze możesz na mnie liczyć i pamiętaj o tym. I wcale nie jesteś wstrętną jędzą tylko bardzo wstrętną.-Dodał z powagą.
-Naprawdę? Damon, po prostu jestem zdenerwowana i...
Przerwał jej nie pochamowany wybuch śmiechu Damona. No tak, cały Damon. Zawsze się z niej nabijał. Nawet w najmniej odpowiednich momentach.
-Ha ha ha. No nie mów, że mi uwierzyłaś?! Gdybyś widziała swoją minę... Ha ha ha.- Dalej się śmiał.
-Damon, to nie było zabawne!- Widząc naśladującego jej minę Damona nie wytrzymała i zaczęła śmiać się razem z nim.
-Eleno Gilbert, to wcale nie jest zabawne!- Nagle spoważniał.- Napijesz się ze mną? No nie daj się namawiać...- Zaczął wymachiwać jej szklanką pod nosem.- Wyluzuj trochę. Jedna szklanka ci nie zaszkodzi. Trochę zabawy ci się przyda.
-Dobra, ale jak mnie upijesz to pożałujesz Damonie Salvatore.- Pogroziła mu palcem.
-Okeeej.- Odpowiedział uszczęśliwiony tym, że Elana się zgodziła.- No to imprezkę czas zacząć!
-Ej! Żadnej imprezy! Zgodziłam się tylko na jedną kolejkę.- Przypomniała mu.
-Pożyjemy, zobaczymy...- Odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem.- Co powiesz na muzykę?
-Powiem, że to nawet bardzo fajny pomysł.
-Zadziwiasz mnie. Gdzie się podziała ta odpowiedzialna i poważna Elena?
-Dzisiaj ma urlop. Masz czas do 23 żebym o tym wszystkim zapomniała. Ale jutro wraca wszystko do normy. Jasne?
-Nie wiem czy wiesz na co się piszesz, ale jesteś z właściwą osobą- Dumnie uniósł pierś.
-Więc zaczynajmy. I zmieniłam zdanie. Będziemy potrzebowali dużej ilości Burbona.
-No i popatrz, znowu zwróciłaś się do właściwej osoby, bo czego jak czego, ale mojego kochanego trunku u mnie nigdy nie brak. Mam pomysł. Poczekaj na mnie chwilę. Skoczę po coś na górę i zaraz wracam. Ubierz się. Jedziemy na małą wycieczkę.- Dodał będąc na schodach.
-Ale jak to?! Damon coś ty znowu wymyślił?- Zapytała ciekawa.
-Zobaczysz. Nie próbuj się wymigać. Pamiętaj, że dałaś mi czas do 23, więc mamy sporo czasu. Spokojnie, nic się nie stanie. Ze mną jesteś bezpieczna. I na zachętę dodam, że każda chciałaby być teraz na twoim miejscu...
-Czuje, że będę tego żałowała, ale zgoda.
_____________________________________________________________
No i jest rozdział 1 :) Jeżeli czytacie tego bloga to proszę zostawcie jakiś komentarz, bo nie wiem co dalej mam robić :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz